Tak dla porzadku. Dotarlismy do Agry, chyba lezy blizej Polski bo zimno jak diabli, czyli okolo 14 stopni. Przemiescilismy sie tu z Jaipuru autobusem, niby deluxe, ale to byla tak naprawde indian deluxe. Zmarzlismy w nim niepomiernie. Ciekawie bylo jednak odbyc podroz droga krajowa, a nie pociagiem. Odnotowalismy, ze organizacja ruchu drogowego tak dobrze znana nam z Delhi i Jaipuru, obowiazuje takze na drogach miedzymiastowych. Rzadzi klakson i wiekszy kaliber pojazdu. Pasow nie ma, a i jakas konkretna strona ruchu wydaje sie nie obowiazywac. Raz sie lewa, a raz prawa, chociaz sprawiedliwie moge dodac, ze lewa troche przewaza. Radjastan i Uttar Pradesh (w tym stanie lezy Agra) to jedna wielka bida. Po drodze mijalismy zakurzone wioseczki, stosy suszonych krowich plackow (popularne tez w Agrze) i zaprzezone w wozki wielblady, pelniace role naszych swojskich konikow. Ogolnie rzecz biorac widoki sa monotonne.
Tak samo w miastach, sa pojedyncze, przepiekne zabytki i budowle, ale w wiekszosci wszystko wyglada podobnie. Agra takze wyglada z pierwszych obserwacji tak samo jak Delhi, czy Jaipur i nic nie wskazuje na to, ze jest tu taka perelka jak Taj Mahal.
O zabytkach wiecej bedzie po dniu jutrzejszym, kiedy cos zobaczymy.
Co do jedzenia to zdania mamy podzielone. Mnie o dziwo smakuje tu wszystko, co tylko podadza. A nie spodziewalem sie, ze potrawy, w ktorych az roi sie od zielonego groszku i innych warzyw moga mi tak podpasowac. Od tych paru dni co tu jestesmy nie bylo ani kaska miesa. Ewelinka z kolei nie przepada za lokalnymi przyprawami i zbytnia ostroscia wszystkiego (mnie to odpowiada). Nie jestesmy jeszcze w stanie zidentyfikowac konkretnego skladnika, ktory to nastawienie powoduje, ale pracujemy nad tym. Dlugo w pamieci pozostanie domowa kuchnia z Jaipuru. Czekam, az cos ja przebije.
To na razie tyle, bo siedzimy w kafejce, ktora praktycznie znajduje sie na wolnym powietrzu, a jak wspominalem pogoda nie sprzyja:)
PS. Internetowych estetow przepraszamy za brak wyjustowania w postach. Opcja, ta gdzies mi zanikla:))
wtorek, 22 stycznia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Trzeba było aż do Indii żeby smakował zielony groszek?Biedna Ewelinka.Buziaczki.Mama
Prześlij komentarz