piątek, 15 lutego 2008

Kamera...AKCJA!!!

Kto nie slyszal o indyjskiej fabryce snow - Bollywoodzie? Chyba wiekszosc kiedys, jakos sie spotkala ze specyfika tego badz co badz odrebnego gatunku filmowego. Przeciez nawet w Polsce mozna bylo ogladac takie hity jak chocby "Czasem Slonce, Czasem Deszcz". Kto widzial ten wie, ze Bollywood to przepych, muzyka, taniec, kolorowe stroje i trwajaca trzy godziny historia milosna. Sa jeszcze super bollywodzkie filmy akcji, ale to trzeba zobaczyc, opisac sie nie da:) Jednak to co dociera do Polski i Europy to swoiste creme de la creme tutejszych filmow. Bo w Bombaju produkuje sie okolo 900 filmow rocznie! Ile w Polsce? Pozostawiamy to pytanie bez odpowiedzi. Bollywood to instytucja, chyba najwiekszy biznes Indii, a gwiazdy filmow, jak wspomniani juz wczesniej Shah Rukh Khan, czy Amitabh Bachchan, nie dosc ze wszechobecni na billboardach, w telewizyjnych reklamach i generalnie wszedzie, to podobno jeszcze ich gaza pochlania nawet 50 procent kosztow produkcji filmu. W tym, ze twarze tych dwoch panow zewszad osaczaja mieszkancow i odwiedzajacych Indie nie ma przesady. Patrza na nas zachwalajac garnitury, okulary, napoje, samochody, czy jakis szczytny cel. SRK spogladal na nas nawet z paczki ciastek. No i oczywiscie przskakujac po kanalach miejscowych telewizji na pewno trafimy na film z udzialem ktoregos z nich.

Bedac w Bombaju pomyslelismy sobie wiec, ze fajnie byloby odwiedzic tutejsze studia filmowe, przyjrzec sie z bliska jak powstaje taka ilosc produkcji. Niestety zwiedzac studiow nie mozna, a jesli juz to za horendalna sume 100 USD od osoby. Jak wiec przyjezdny bialy czlowiek moze sie zblizyc do tego swiata? Moze zatrudnic sie jako statysta w filmie i zamiast placic takie kosmiczne sumy za zwiedzanie jeszcze na tym zarobic? Ale jak? Okazuje sie, ze nic prostszego. Wystarczy przejsc sie wieczorem po glownej ulicy Colaby i byc ... bialym. Tylko tyle i az tyle. Studia bowiem maja zapotrzebowanie na biale twarze, aby dodac swoim produkcjom troche miedzynarodowego smaczku. I dlatego po Colabie bardzo czesto buszuja pracownicy agencji castingowych i wylapuja chetnych do zrobienia kariery. Tak tez bylo i z nami...

Pobudka przed godzina 6.00 rano. O 6.30 ma sie po nas zjawic czlowiek i zabrac nas na plan. Zjawia sie. Zabiera nas i po drodze jeszcze kilku innych "bialasow" - sa chlopaki z Kanady, Australii, Nowej Zelandii, jest Francuzka, Meksykanka no i my reprezentanci Rzeczypospolitej Polskiej. Kawalkada samochodow z nami w srodku mknie bez baczenia na sygnalizacje swietlna przez budzace sie do zycia ulice Bombaju. Wlasciwie to tylko my mkniemy, bo reszta podaza taksowkami, tymi wlasnie piecdziesiecioletnimi, czy tez wzorowanymi na takie, automobilami. Po jakichs 40 minutach szalenczej jazdy docieramy na miejsce. Niestety nie sa to studua filmowe, ale odgrodzony od swiata luksusowy kompleks hotelowy. Tutaj zaczyna sie nasza kariera filmowa. Na poczatek mamy wybrac sobie stroje. Panowie dostaja do wyboru garnitury, a Panie niby wieczorowe stroje. Krecic bedziemy scene bankietu w hotelu. Po wyprasowaniu koszul, marynarek i spodni wygladamy ... "imponujaco", chociaz nie powiedzialbym, ze jak zachodni biznesmeni :) Zwlaszcza, ze nie bylo dla nas butow, wiec do garnituru jak ulal pasowaly moje sandaly. "Najlepiej" wyglada Kanadyjczyk w super zielonym gajerze i zielonej koszuli :) Dla Ewelinki znalazla sie w koncu jakas polyskujaca bluzka i nacierajace stopy klapki. Make-upu nam juz niestety poskapili. I do roboty. A robilismy generalnie za tlo, tzn. umiedzynarodowialismy tlo i scenerie:) W jednej scenie przechadzalismy sie tu, w innej tam, a jeszcze w innej po prostu stalismy z lipnymi drinkami i rozmawialismy na niby. Ale mielismy tez jedna swoja scene, scene, jakby to okjreslic, smiechu. A polegalo to na tym, ze stalismy we dwoje z Ewelinka oraz mala grupka Hindusow i mielismy cos tam dyskutowac i smiac sie. Kamera tuz przed nami, mikrofon nad glowa i akcja! Jako profesjonalisci uwinelismy sie za pierwszym podejsciem. Rezyser byl zadowolony, ale pewnie i tak nas wytna:)
Pozniej udawalismy jeszcze zachodnich dziennikarzy z mikrofonami - ja bylem z BBC:), a na koniec przebrali mnie w stroj kucharza, z czapka i calym outfitem. Usadowili mnie przy knajpianym stoliku, ze niby mamy sobie rozmawiac - tak w zaufanym gronie kucharzy:) . Ale po co kucharze mieliby siedziec we wlasnej knajpie, wsrod gosci, przy stoliku? Jako tlo?? Rezyser chyba doszedl do podobnego wniosku, bo zdecydowal, ze jednak obejdzie sie bez szefow kuchni:). Ewelinka zalapala sie do sceny jako gosc.
I tak w sumie caly dzien, bo skonczylismy o 18.00 z przerwami na sniadanie i lunch. Zarobilismy zawrotna sume 500 rupii na glowe, czyli po ok 30 zlotych za dzien pracy :)



No a jesli ktos by sie interesowal sie co to za film i gdzie nas wypatrywac. To rozgladajcie sie, czy do kina obok Was nie wchodzi wlasnie "CHAMKU" - polityczny thriller w rezyserii Kabeer Kaushika, z obsada: Bobby Deol, Priyanka Chopra, Ritesh Irfaan Khan oraz Ewelina i Michal Karkoszka.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ale się ubawilam.Nieżle wam w tych strojach..Chyba bylo sympatycznie.Buziaki mama

Unknown pisze...

Ewela - genialnie. Jestem z ciebie dumna. A Slwia utweirdzi że twoje fotki w Gali - to jednak nie byla ściema. No ja mam za sobą niestety jedynie statystowanie w Quo vadis: Ale przy waszej bollywoodzkiej karierze - wypada to blado;) Ale supcio
Kochani powodzenia. Czekam na cynk o premierze. A jaki jest tytuł tego hiciora?:)

Anonimowy pisze...

no i jest, jak widze przygoda z życia wzięta - i tak trzymać!
tj jeszcze więcej tego typu historii :)
kris

Anonimowy pisze...

Bombaj-Bomba! :)
Reportaż świetny, pozdrawiam Was gorąco i czytam dalej - Mysza

Anonimowy pisze...

I will not acquiesce in on it. I assume nice post. Expressly the title attracted me to review the whole story.