wtorek, 11 marca 2008

Ho Chi Minh City vel Sajgon



Saigon alias Ho Chi Minh City (HCMC). Po przygodzie z europeizacja Wietnamu w postaci alpejskiego Da Latu zmierzylismy sie z prawdziwie azjatycka metropolia. Nawet w porownaniu do Hanoi, Sajgon to istne mrowisko, kipiace energia z mega ruchem ulicznym, do zludzenia przypominajacym rzeke mrowek, lub innych owadow poruszajacych sie wzdluz, w poprzek, lub tez w dowolnie innym kierunku i to jednoczesnie. Trzeba przyznac, ze nawet w porownaniu z Indiami, ruch motorowerow i wszelkich innych pojazdow jest tutaj dziesiec razy bardziej intensywny (cztery miliony motorkow w osmio milionowym miescie robi swoje)Mozna pokusic sie nawet o stwierdzenie, ze wlasnie ruch uliczny jest wizytowka numer miasta wujka Ho. Oprocz tego, Saigon to ekonomiczna stolica Wietnamu. Jest najbardziej nowoczesny, najwiecej tu markowych sklepow, drogich hoteli, biznesmenow, ekspatow i w ogole, znajdzie sie tu wszystko, czego sie zapragnie. Wystarczy tylko odpowiednio poszukac.

Tak w ogole, nie wydaje nam sie, aby byl sens przewodnikowo opisywac HCMC, ani kolejne miejsca, ktore bedziemy odwiedzac. Chyba ciekawiej bedzie, jesli podzielimy sie z Wami naszymi wrazeniami, odczuciami itp. zwiazanymi z dana lokalizacja. Historyczne i krajobrazowe dywagacje zostawimy innym. Zreszta, w dzisiejszych czasach, wystarczy wpisac nazwe miejsca w googla i wszystko ladnie wyskoczy. Ci co znaja Google Earth, nawet nie beda potrzebowali naszych zdjec :) Taka wskoczyla i tu dygresja, jesli sie z nia zgadzacie to ok, jesli nie, trudno :)

Wracajac do Saigonu. Jak juz wspomnialem, ruch uliczny jest wizytowka numer jeden. Tego sie po prostu nie da opisac, trzeba to zobaczyc. A przechodzenie przez ulice moze byc rozrywka sama w sobie. To jest mocno uzalezniajace, serio, serio.
Inna forma uczestnictwa w tym widowisku jest przejazdzka motocyklem zamiast taksowka. Pan kierowca robi to wszystko co normalnie obserwuje sie z boku, a ty siedzac tuz za nim tylko szczerzysz zeby w usmiechu i czekasz w ktorym momencie nieunikniona kolizja, jednak przejdzie bokiem. Niezla zabawa.





Jak wspomnialem, w Sajgonie mozna znalezc wszystko, nie wylaczajac Rolexow za 10 USD. Na spragnionych europejskich produktow spozywczych podroznikow, czeka takie miejsce jak Gourment Market. Maly, ale niesamowicie dobrze zaopatrzony supermarket, wywolywal usmiech na twarzy Ewelinki, ktora spragniona byla dobrej wedliny i bagiety. A wiadomo, usmiech jest bezcenny.

Saigon, od czasow gdy paletali sie tu Amerykanie raczac sie tanim piwem i powabem lokalnych dziewek, zmienil sie mocno, chociaz chyba nie tak jak sie tego jankesi obawiali. O ile Hanoi to Hanoi, to w Sajgonie (z wyjatkiem kilku pomnikow)nie widac sladu komunistycznej terazniejszosci. Dzisiaj kroluje tu konsumpcjonizm, a po ulicach kraza mercedesy i lexusy. Oczywiscie nie jest to cale miasto, ale samo centrum. Wychylajac nosa poza te tereny znajdziemy zwyklych ludzi, bazary i wszystkie inne atrybuty azjatyckiej rzeczywistosci. Ale to wlasnie centrum najbardziej rzuca sie w oczy.



Przez ostatnie 30 lat, od pamietnej ucieczki sil zbrojnych USA, okolica sporo sie zmienila. Pewnie dla wielu z nas, obraz Sajgonu jaki mamy w glowie przypomina to, co widzielismy w amerykanskich filmach wojennych. Musze sie przyznac, ze szukalem w miejscie pozostalosci tej epoki. Co znalezlismy?? Pamietny budynek ambasady USA juz nie istnieje. Na miejscu starego, Amerykanie postawili nowy konsulat, a wlasciwie chyba postawili, bo zza wielkiego muru nic a nic nie widac. Stary budynek podobno za bardzo kojarzyl sie z wojna. Dawna ulica nocnych lokali, barow i prostytutek zmienila swoja nazwe i caly entourage. Zamiast panien lekkich obyczajow, znajdziemy tu dzisiaj sklepy Louis Vuitton, Gucci, hotel Sheraton i tego typu akcesoria. Wracajacy tu weterani musza plakac, szukajac miejsc, gdzie spedzali mile chwile.
Stoi za to budynek, w ktorym miescily sie biura CIA. Znany ze slawnego zdjecia przedstawiajacego helikopter na dachu sznur ludzi gotowych do ewakuacji, jest dzisiaj budynkiem mieszkalnym. Swoja droga ciekawie musi sie mieszkac w pokoju, gdzie urzedowalo CIA. Kto wie co tam sie kryje w scianach:)
Zdjecie aktualne:



... i sprzed lat:



HCMC mnie urzeklo. Swoja energia, tempem zycia, stylem. Ogolnie Wietnam jest bardzo milym miejscem. Ludzie sa zyczliwi, usmiechnieci i przyjazni. Na dowod, ze nie jestem goloslowny moge przytoczyc tu historie poswiadczajaca ich honorowosc. Otoz na lotnisku w Singapurze, Ewelinka kupila sobie perfumy. Niekorzystnym zbiegiem okolicznosci, gdy pakowalismy sie w Hanoi i ruszalismy w dalsza podroz, perfumy wypadly z bagazu i zostaly. Stwierdzilismy, ze trudno, ale napisalismy maila do hoteliku, w ktorym spalismy, czy przypadkiem nie znalezli flakoniku, a jesli tak, to czy nie daloby sie ich gdzies podeslac. O dziwo odpisali, ze owszem znalezli perfumy i chetni eprzesla je do naszego hotelu. Problem byl jednak taki, ze ciagle sie przemieszczalismy. W koncu wymyslilismy, zeby wyslali je do hoteliku, w ktorym zamierzalismy sie zameldowac w Sajgonie. Nie spodziewalismy sie wiele, ale jakze mila czekala na nas niespodzianka, gdy tuz po przybyciu do wspomnianego hotelu w HCMC okazalo sie, ze czeka juz na nas przesyleczka. Czy ktos wyobraza sobie taka sytuacje w Polsce? Szczerze watpie, zeby sprzataczka w hotelu, znalazlwszy nowa butelke perfum oddala je komus. Sami nie wiemy jakbysmy postapili. Pojecie honoru jest jednak w tej czesci Azji czyms wyjatkowym. I to jest piekne.

Mozemy tylko powtarzac w nieskonczonosc, ze Wietnam to piekne miejsce, warte odwiedzenia, z milymi, pogodnymi ludzmi i na dodatek bardzo latwe do podrozowania na wlasna reke. Pakujcie wiec walizki. Polecamy.

W nastepnym odcinku jeszcze jedno magiczne miejsce - delta Mekongu. My juz jestesmy po drugiej stronie - w Kambodzy. Po wizycie w stolicy kraju, Phnom Penh udajemy sie do Siem Reap na spotkanie z cudem swiata - swiatyniami Angkor Wat. O tym co sie z nami dzieje, postaramy sie na biezaco informowac. Moze uda mi sie w koncu nadrobic te posty:)

Over and out...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

O ile przyjemniej oglada sie zdjecia, jak maja podpisy.
Przyznam, niektore wyjatkowo fikusne.

Wiem, ze to troche pracy, ale warto. Od razu powieksza sie horyzont. To tak jakby znalazla sie kropka na koncu zdania.

mk