piątek, 14 marca 2008

Wielka woda - wrazenia z delty Mekongu

Wietnam ma wiele do zaoferowania. Nie brakuje atrakcji stworzonych przez czlowieka, ani tym bardziej przez matke nature. Delta Mekongu jest obok zatoki Ha Long, najbardziej malownicza czescia tego kraju. Mnie po prostu urzekla. Urzekly mnie niezliczone male rzeczki i kanaly na ktore rozdziela sie ta potezna rzeka tuz przed ujsciem do morza, urzkla mnie panujaca tam atmosfera oraz przyjazni ludzie (bede powtarzal to do znudzenia). Delta Mekongu to jeden z najbardziej udanych punktow naszej wyprawy.

Udalismy sie tam na trzydniowa wycieczke z Saigonu, jednak do miasta juz nie wracalismy. Ta przejazdzka miala swoj koniec w stolicy Kambodzy, Phnom Penh. Przez trzy dni plywalismy to wieksza to mniejsza lodka, nie omijajac nawet tzw. pychowki. Plywalismy po rzece, gdy miala kilkaset metrow szerokosci, oraz gdy zwezala sie do zaledwie kilkunastu. Mijalismy i odwiedzalismy wieksze miasta, a takze malutkie wioski, te zbudowane na ladzie, jak i te dryfujace na wodzie. Zycie wszystkich mieszkancow delty zwiazane jest z rzeka i wyraznie widac to tak na wodach, jak i wzdluz brzegow Wielkiej Matki (znaczenie nazwy Mekong w jezyku laotanskim).

Jezdzac po Wietnamie ma sie wrazenie, ze wszyscy zyja tutaj jakby na widoku. Partery domow sa praktycznie otwarte i z ulicy doskonale widac co sie dzieje w srodku. Widac rodziny siedzace przed telewizorem, wylegujace sie na kanapie, czy ludzi gotujacych posilki. Widac prywatne zycie, ktore mimowolnie toczy sie na ulicy, lub jak tutaj, na wodzie. Czy to Saigon, Hanoi, czy wlasnie delta Mekongu, wszedzie jest podobnie.

Z lodki ogladamy najrozniejsze zabudowania. Ludzie zyja tu w drewnianych domkach na palach, mieszkaja w jakos posklecanych chatach z trzciny, a takze w domach z blachy falistej, co biorac pod uwage panujace tu warunki klimatyczne, musi byc piekielnym rozwiazaniem. Najbardziej rzucaja sie w oczy wystajace, z doslownie wsyzstkich dachow, dlugie tyczki z zatknietymi na ich szczycie antenami telewizyjnymi. Niewazne jak mieszkasz, telewizja w domu byc musi.



Delta Mekongu to wiecznie zielone brzegi, domki obowiazkowo na palach, aby rzeka nie raczyla sie dostac do srodka w czasie pory deszczowej, gdzieniegdzie widac bydlo, ktore weszlo do wody szukajac ochlody. Znad tafli wody czesto wystaja tylko ich glowy. Na wodzie spotyka sie spore lodzie z ogromna gora ryzu na pokladzie. Okolica to istne ryzowe zaglebie, ktore jest w stanie zapewnic jedzenie calemu krajowi, a i jeszcze zostanie na eksport. Ziemia jest tu tak urodzajna, ze plony zbiera sie cztery razy do roku, podczas gdy na polnocy moga obrocic gora dwa razy.



Jest to miejsce piekne nadzwyczajnie. Intensywna zielen tropilaknej roslinnosci, palmy wyrastajace prosto z wody i te domy. Naturalnie wszedzie jest pelno lodzi. Jedne na wodzie, inne zacumowane przy brzegu. Jedne to proste czolna odbychane kijem i lodzie wioslowe, ale sa tez wieksze motorowe i chyba najbardziej popularne, to lodki napedzane malymi silnikami spalinowymi, takie popularne peke-peke. Ich charakterystyczny odglos slychac z daleka. Czasami widac, jak pomyslowi farmerzy wykorzystuja te silniki to przepompowywania wody z rzeki na pobliskie pole. Nawodnienie w uprawie ryzu to podstawa.



Powszechnym obrazkiem nam tu towarzyszacym sa ludzie przyjaznie machajacy z brzegow. Wiekszosc to male dzieci. Niektore biegna wzdluz rzeki, starajac sie nadazyc za odplywajaca lodka, inne po prostu stoja krzyczac do nas i machajac. Co mniejsze chowaja sie w ramiona mamy, czy starszego rodzenstwa. Pozdrawiaja tez dorosli. Wszystko to skrzy usmiechem i prosta zyczliwoscia. Warto by sie bylo tego nauczyc.

Widzac jak Wietnamczycy sa otwarci, usmiechnieci, ciekawi swiata, a takze chetni do pomocy, zal sie robi na mysl ile zlego spotkalo tych ludzi w przeszlosci. Teraz niby jest lepiej, ale czy aby naprawde? Rozwoj widac w wielkich miastach. Tutaj, na rolniczych teranach ludzie zyja jak kiedys, z ta roznica ze nie musza sie juz obawiac spadajacych bomb.

Piekne w delcie Mekongu jest to, ze mozna tu zniknac. Mozna uciec od turystycznego zgielku, mozna sie wyciszyc i odpoczac. Przyjemnie bylo plynac ta rzeka. Czuc slodki zapach wody, przypominajacy letnie, wakacyjne chwile nad jeziorem.

Tak skonczylismy nasza przygode z Wietnamem i trzeba otwarcie powiedziec, ze tylko musnelismy po powierzchni to co ten kraj ma do zaoferowania. Nie mielismy dosc czasu, aby pokopac gleiej. Trzeba bedzie tu jeszcze wrocic i moze wtedy uda sie poznac ta sekretna, prosta droge do szcescia.

Brak komentarzy: