sobota, 5 kwietnia 2008

One Night in Bangkok

Bangkok, Bangkok, Bangkok - miasto owiane wieloma legendami, historiami i mitami. Rozrywkowa stolica Azji, miasto zyjace dzien i noc, Non stop. Tajlandia reprezentantkom plci pieknej kojarzy sie z ... skad mam wiedziec, z czym sie kojarzy:) Reprezentantom rodzaju meskiego, Tajlandia wczesniej, czy pozniej zawsze skojarzy sie z masazem. I w wiekszosci przypadkow, ten tajski masaz, z ta prawdziwa tajska sztuka nie bedzie mial wiele wspolnego:) Bangkok to stolica zycia nocnego i tego wszystkiego, z czym sie mezczyznom kojarzy Tajlandia. Takie panuje ogolnie przeswiadczenie, podparte tekstami piosenek, filmami i ksiazkami. Bo w Bangkoku wszystko jest mozliwe. Ale czy tak jest naprawde? I tak i nie:) Doglebnie nie weryfikowalismy tej strony miasta, wiec nie sposob odpowiedziec, ale na powierzchni wydaje sie, ze nic sie nie zmienilo. :) O tym jednak za chwile.

Tak mi sie jeszcze przypomnialo, jak wiele dziwactw obserwujemy po drodze. Jednym z zaobserwowanych osobnikow byl nasz wspolpasazer w autobusie z granicy kambodzanskiej do Bangkoku. Bite trzy godziny nie zajmowal sie niczym tylko metodycznie skubal sobie wszystkie wloski z brody i ogolnie twarzy. Czlowiek normalnie "golil" sie penseta, bez lustra, w autobusie. Taka ciekawostka. Wiadomo, ze Azjaci nie zostali przez nature obdazeni bardzo bujnmym owlosieniem, ale zeby skubac sie penseta to juz lekka przesada:) I to jeszcze w autobusie. To byla taka obserwacyjna dygresja.

Wracajac do meritum. W Bangkoku, podczas calego naszego pobytu (przypominam, ze bylismy tu ogolnie trzy razy) zwiedzilismy trzy rozne hotele. Od norki bez klimatyzacji, okna i toalety na kilka godzin (zeby sie przespac po nocnej podrozy autobusem, przed wylotem do Singapuru) po elegancki hotelik z basenem na dachu. Ten basen to blogoslawiensto w klimacie jaki tam panuje. A juz spedzenie w nim wielkanocnego poranka bylo wrecz idealne. Ciakawostka bylo, ze w tych hotelikach - oprocz tego z basenem - w pokojach nie bylo gniazdek elektrycznych. Zeby wysuszyc wlosy suszarka - co poniektorzy tego potrzebuja - trzeba sie bylo wyprowadzic na korytarz. To tez taka lokalna specjalnosc te gniazdka elektryczne. Wszystkie te hoteliki byly w niedalekiej odleglosci od Khao San Road, czyli najslawniejszej, wsrod backpackersow, ulicy w miescie. Tutaj skupia sie cala "podrozujaca" spolecznosc, ta spokojna i ta mocno rozrywkowa. Zreszta ta ulica jest wielce, ale to wielce rozrywkowa. Tanie uliczne jedzenie, uliczne budki z drinkami i niekonczacy sie stragan z podrobkami. Ba, bez problemu mozna sobie tu wyrobic nawet legitymacje dziennikarska, prawo jazdy stanu Kalifornia, czy karte potwierdzajaca status studenta. Na Khao San Road mozna kupic wszystko, zrobic sobie masaz, uszyc garnitur, czy wytatuowac "Kocham Bangkok i krola Bumibola" na plecach. Nic nie jest tu wystarczajaco dziwne. Na tej ulicy spotkalismy sie tez z namiastka tej "slawnej" strony miasta. Pelno tu bowiem roznego rodzaju naganiaczy, ktorzy przeswiadczeni, ze tego wlasnie musi szukac mlody mezczyzna, prosto z mostu proponuja troche bardziej egzotyczny "masaz" z jeszcze bardziej bezposrednim zakonczeniem. A jesli akurat idziemy w parze, zaproponuja peep show, live show, czy tez cos o intrygujaco brzmiacej nazwie ping-pong. Moze i chodzilo tu o pokaz gry w tenisa stolowego, ale szczerze mowiac watpie. Z tych obserwacji mozemy wywnioskowac, ze "stary" Bangkok caly czas ma sie dobrze i amatorzy zycia nocnego, sexturysci i wszelkiego rodzaju inne osobniki moga smialo tu przyjezdzac. Kazdy znajdzie cos dla siebie.



Wspominajac sexturystyke, trzeba przyznac, ze widok par, ze tak powiem mieszanych, jest w Bangkoku duzo bardziej powszedni, niz gdziekolwiek indziej w Azji. Jest to wrecz na porzadku dziennym. Co wiecej, niektore hotele maja nawet przy wejsciu wielkie napisy "Tajom wstep wzbroniony", "Prosimy nie przyprowadzac prostytutek". Nic dodac nic ujac.

Ale przechadzajac sie po tym miescie, najbardziej rzuca sie w oczy wszechobecnosc krola Bumibola - to jego prawdziwe imie:) Jego podobizna, w roznych wariantach, zdobi prawie kazda ulice w miescie. Jest Bumibol w oficjalnym stroju monarchy, jest Bumibol spotykajacy sie z ludzmi, jest tez Bumibol spocony (doslownie leje sie z niego), ale najwiecej jest Bumibola z aparatem fotograficznym, z ktorym podobno prawie sie nie rozstaje. Krol Tajlandii to fanatyk fotografii, o dziwo uzywa Canona, mimo, ze swoja fabryke w tym kraju ma Nikon. A moze wszyscy producenci tu maja fabryki, tego nie wiem:) Ale portrety Jego Wysokosci sa naprawde wszedzie i rozmiarami siegaja od malych plakatow na ulicy po olbrzymie, gigantyczne porrety rozmieszczone na wiezowcach i zaslaniajace polowe jego elewacji. Niesamowite. Co wiecej monarcha zdaje sie byc tutaj naprawde lubiony. Najbardziuej chyba popularnym ubiorem poddanych jest koszulka polo z godlem monarchii na piersi, a na plecach z napisem "Niech zyje krol". Ba dostepne i noszone sa takze gumowe bransoletki na reke z tym samym napisem. To robi wrazenie. W Wielkije Brytanii czegos takiego nie ma.



Ogolnie Bangkok to polaczenie historii, terazniejszosci i moze troche przyszlosci.
Historia to ogromna ilosc swiatyn rozsianych po calym miescie. Od malutkich, osaczonych przez olbrzymie wiezowce, po olbrzymie kompleksy swiatynne jak na terenie Palacu Krolewskiego (w tym Wat Phra Keo z posagiem szmaragdowego Buddy), Wat Pho z wielkim posagiem lezacego Buddy, czy Wat Arun - symbol Bangkoku, wybity takze na 10-bathowej monecie. Tereny Palacu sa chyba glowna atrakcja miasta, jesli chodzi o doznania kulturalne. Kompleksy swiatynne, kapiace zlotem i drogocennymi kamieniami zapieraja dech w piersiach. Zloto, srebro, na przemian z diamentami, szmaragdami i innymi skarbami otaczaja nas ze wszystkich stron. Budowle o akrobatycznych, charakterystycznych dla tajskich budowli sakralnych ksztaltach sa piekne. Nic dodac nic ujac.











Oswiecony Budda w Wat Pho, nieopodal terenow krolewskich to takze symbol miasta. Jego olbrzymia sylwetka, pokryta zlota farba (a moze i czystym zlotem, tego nie wykluczam), stopy zdobione masa perlowa sprawiaja, ze czlowiek czuje sie maly.



Wat Arun to z kolei kompleks swiatytnny z charakterystycznymi wiezami, caly pokryty porcelanowymi plytkami. Wdrapalismy sie po stromych schodach na sama gore, skad mozna bylo podziwiac piekna panorame miasta i oczywiscie mistrzostwo architektoniczne samej budowli.





Terazniejszosc i przyszlosc to Bangkok jako nowoczesna, dynamiczna i ciagle rozrastajaca sie stolica. To niezliczone drapacze chmur, widoczne prawie z kazdego miejsca miasta. To olbrzymie centra handlowe, gdzie bardzo latwo jest wydac fortune, chociaz sa i takie ktore przypominaja bazar, tylko w kilkupietrowym, klimatyzowanym budynku. To nowoczesne rozwiazania komunikacyjne jak Sky Train, pozwalajacy uniknac ciaglych korkow. To w koncu wiele, wiele innych rzeczy, ktore skladaja sie na dzisiejszy obraz miasta.

Bangkok zmienia sie kazdego dnia. Tajlandia zmienia sie kazdego dnia. Warto wiec bedzie przyjechac tu za jakis czas na kontrole, na "One Night in Bangkok". Chociaz jedna noc to zdecydowanie za malo na to miejsce.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Witajcie!Dziękuje za piękne dopełnienie o Tajlandii, czekam na Australię.Trzymajcie się zdrowo, Marek N.

Dookola Świata 2008 pisze...

Panie Marku, obawiam sie, ze do Australii jeszcze troche:) O Tajlandii tez jeszcze napiszemy, a i na Singapur znajdzie sie miejsce, bo to naprawde interesujace miejsce. Postaramy sie nadrobic jak najszybciej. Pozdrawiamy.

Anonimowy pisze...

Heja!
bylismy ostatnio w ciaglych rozjazdach i widze ze przez ten czas nie proznowaliscie hehehe i teraz czeka nas tyle czytania!
ja juz w nowej pracy, wiec nie moge za bardzo pokazywac ze sie obijam, czytam wiec fragmentami...

Trzymajcie sie!
Ewa i Pioter

Anonimowy pisze...

Jak do nas zawitala wiosna, to Wy jakby lekko spusciliscie powietrze. Fotki sa warte ogladania.
Widac na nich co Was fascynuje. Skoro wciaz sie oplywa w bajecznym swiecie zlota, a pisze o nowoczesnosci, to sie nie dziwie, ze Wasz ciekawy opis swiata zastanego staje sie zlotym milczeniem.
Na nowo ucze sie cierpliwosci.

Fotki sa z Singapuru, a Wy w Australii.
Jak tu cofnac sie wstecz?

Pozdrawiam
MK

Anonimowy pisze...

Jak do nas zawitala wiosna, to Wy jakby lekko spusciliscie powietrze. Fotki sa warte ogladania.
Widac na nich co Was fascynuje. Skoro wciaz sie oplywa w bajecznym swiecie zlota, a pisze o nowoczesnosci, to sie nie dziwie, ze Wasz ciekawy opis swiata zastanego staje sie zlotym milczeniem.
Na nowo ucze sie cierpliwosci.

Fotki sa z Singapuru, a Wy w Australii.
Jak tu cofnac sie wstecz?

Pozdrawiam
MK

Anonimowy pisze...

Witajcie, dziękuję za list i czekam na dalszy opis Tajlandii i Singapuru. Pozdrawiam Marek N.