piątek, 4 kwietnia 2008

Wracamy do pracy, czyli co sie z nami ostatnio dzialo

Po dluzszym milczeniu wracamy do pracy. No nie do pracy - pracy, tylko do pisania bloga:) Nie bedziemy sie metnie tlumaczyc. Dziwna sprawa, ze o Tajlandii bede pisac juz po opuszczeniu tego kraju, ale tak wlasnie przedstawia sie sytuacja. Po prostu nie zlozylo sie, nie udalo, nie chcialo sie. Ale nadrabiamy, nadrabiamy i bazujac na notatkach szczegolowo poinformujemy co sie dzialo ostatnimi czasy.

Jak juz wczesniej, dawno temu pisalismy, z Siem Reap w Kambodzy, po przygodowej podrozy "kambodzanska autostrada" dotarlismy do Bangkoku. Tutaj spedzilismy na poczatku trzy dni, rozkoszujac sie dostepnoscia wszystkiego, co tylko chcialoby sie kupic, nowoczesnoscia i bardzo wyluzowana atmosfera. Po tych trzech dniach, zakupilismy bilety na nocny pociag i ruszylismy na polnoc do Chiang Mai. Tam spedzilismy kolejne pare dni, odwiedzajac slonie, wioski mniejszosci narodowych i ... targi. Nastepnie wrocilismy, tym razem autobusem typu VIP (tajskie koleje postanowily pozmieniac materace w lezankach i fotelach i pozbyc sie przykrych robaczkow, pociagi wiec odwolano), do Bangkoku. Przesiedzielismy tu kolejne pare dni, poznajac miasto, zwiedzajac zabytki, plywajac w basenie itd. Nastepnie, umeczeni wilgotnoscia i upalem panujacym w stolicy wsiedlismy do kolejnego nocnego autobusu typu VIP i pojechalismy na poludnie, do Krabi. Z Krabi przemiescilismy sie szybciutko na wyspe Ko Lanta, gdzie przesiedzielismy tydzien nie robiac doslownie nic oprocz dogadzania sobie, opalania sie, plywania i snorkellingu. Odpoczynek sie nalezal. Jedyne nasze zwiedzanie ograniczylo sie do pobliskich plaz i innych rajskich wysp jak Ko Phi Phi, czy mniej oblegana Ko Hai. Zaliczylismy nawet plywanie na plazy Ao Maya, gdzie krecili film "The Beach" z Leo Di Caprio - to wlasnie TA tytulowa plaza. Normalnie wyglada jak na filmie. mhhh.

Ten "bezczynny" tydzien zlecial nam szybciutko i musielismy wrocic do Bangkogu, aby wsiasc na poklad lotu SQ631 do Sigapuru, skad wlasnie pisze te slowa. Za dwa dni wsiadziemy na poklad najwiekszego i najnowszego samolotu na swiecie Airbusa A380, ktorym polecimy do Sydney, oficjalnie konczac rozdzial podrozy pod tytulem Azja.

Tajlandia to swietny kraj. Przyjazni ludzie, latwosc przemieszczania sie, mnogosc miejsc do spania w kazdym przedziale cenowym i jeszcze wiecej miejsc do odwiedzenia. Bardzo nam sie tu podobalo i na pewno jeszcze tu wrocimy - ehh tyle jeszcze wysp zostalo do poznania:) A juz wkrotce napisze co dokladnie mam na mysli, ze tu tak fajnie. Kolejny odcinek niedlugo. Obiecuje:)))

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Troche jakby na odczepnego ta relacja :/
Nie jestem satisfied at all! Nadrobisz, Panie Pisarzu, I hope.
I wiecej sie nie rozleniwiac prosze, bo takie mamy pozniej tego lenistwa efekty!!

:*
Machala

Anonimowy pisze...

Witajcie na innym kontynencie! Nareszcie troszkę odpoczeliście, i bardzo dobrze! Zwiedziłem z
Wami piękną część Azji , opisy i fotki profesjonalne( ja tak to odbieram). Zawsze interesowała mnie Australia i czekam z niecierpliwością na Wasze relacje i fotografie. Wczoraj oglądałem Sydne z satelity, lotnisko i całe piękne miasto , szkoda ze nie zobaczę tego tak jak Wy na żywo
mam nadzieje że Wasze opisy i fotki to mi wynagrodzą , Dziękuje i powodzenia. Marek N.