sobota, 19 kwietnia 2008

Przepraszamy za usterki

Szanowni Przyjaciele! Witajcie :)
Jak pewnie ktos zauwazyl, na blogu sa lekkie opoznienia. Tylko winni sie tlumacza, ale mimo to uwazam, ze pare slow wyjasnienia jest na miejscu. Opoznienia te nie wynikaja, Boze bron!, z naszego, czy tez mojego lenistwa. Lenistwo odpowiada jedynie za braki tekstow o Tajlandii, ale za to juz sie kajalem. Chcac zachowac chronologiczna ciaglosc, tekst o Singapurze zostal wstrzymany, mimo ze jest gotowy. Czeka na uzupelnienia o Tajlandii. Myslalem, ze w Australii uda sie wszystko wyprostowac. Przesiedzielismy prawie tydzien w Sydney, gdzie mielismy darmowy internet praktycznie tylko w godzinach rannych (w czasie pracy recepcji), a ze wiekszosc czasu zwiedzalismy, nie bylo jak napisac. Nie chodzilismy do platnych kafejek, bo Sydney najtanszym miastem nie jest, a po Azji wszystkie ceny wydawaly sie jak skrojone dla Donalda Trumpa. Z Sydney pojechalismy do Melbourne, gdzie zostalismy przyjeci przez Eweliny rodzine iscie po krolewsku!! Po stokroc dziekujemy i jeszcze dziekowac bedziemy. Myslalem, ze tam uda sie nadrobic zaleglosci, ale provider internetu jak na zlosc nie pozwalal uruchomic ani gmaila ani strony z blogiem. Poza tym, kilka dni spedzilismy poza miastem, prawie w buszu, zajmujac sie glownie wypatrywaniem koali i kangurow. Takze w Australii nie udalo sie nadrobic zaleglosci, a co wiecej powstaly nowe, bo Australia to pieeekne miejsce i jest o czym pisac. Teraz dotarlismy juz na zupelny koniec swiata, bo wczoraj wyladowalismy na Fiji. Czekamy wlasnie na lodz, ktora zabierze nas na jedna z wysp - Mana Island. I zanosi sie, ze ntam rowniez nic nie opublikujemy, bo prad wlaczaja na pare godzin dziennie i dostepu do internetu podobno nie ma. Istny "Cast Away", ktory to film krecili na jednej z wysp nieopodal. Tom Hanks wiedzial, gdzie sie zapodziac:) Pozostaje mi wiec jedynie spisywac wszystko staromodnie na papier, aby pozniej przeksztalcic to na postac elektronizna, na ktora czekacie. Mam taka przynajmniej nadzieje. I mam nadzieje, ze w slonecznym stanie Kalifornia to juz jakis internet znajdziemy.

Pozdrawiamy wszystkich goraco, jeszcze raz bijac sie w piersi!!

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Lomatko, jeszcze bardziej zawile sie nie dalo wytlumaczyc??
Ehh, dobrze - wybaczone.
Jak juz sie ze wszystkim obrobisz, dear panie Karkoszko - pisz, a my bedziemy czytac. Tymczasem pozostaje czekanie... Coz - zawsze COS.
Sciski,

Machala

Anonimowy pisze...

Widac, zostalismy zdani sami na siebie?
To by mozna jakos nazwac, ale wstrzymam sie.

Przyzwyczaili nas do sledzenia "zlotego szlaku", a teraz mamy czekac, az nasi podroznicy dotra do Ameryki, bo ponoc tylko tam jest cywilizacja.

Jeszcze nie spotkalem takiego zeslizgu z tematu o Australii. Mysle, ze niezle sie musza bawic naszym zniecierpliwieniem?

Jak sie okazuje, to my dysponujemy wszelakimi technikami lacznosci, a Oni bedac w zadziwiajacym swiecie bogactwa i ubostwa - prostym slowem brak dostepu - robia z nami co chca. Musimy byc cierpliwi i nic nie przyspieszajac oczekiwac nastepnych relacji.

Nic nie pozostaje aby pocieszyc sie Google Earth.

Czekamy
mk

Anonimowy pisze...

Witajcie w Ameryce, mam nadzieję że w doskonałej kondycji i zdrowiu, bo po doniesieniach o trzęsieniach ziemi blisko Fidżi, bałem się tsunami, ale szczęśliwie nic takiego się nie stało. A teraz proszę dalej zwiedzać, pisać i dostarczać nam wrażeń!
Pozdrawiam serdecznie Marek N.

Anonimowy pisze...

Cześć Podróżnicy,
wielkie dzięki za kartkę, która właśnie dotarła, uważajcie na siebie, bo po powrocie będziecie pić karniaki za pewną dużą imprezę zaplanowaną na 20 września. Odpusty nie są przewidziane, tym bardziej że jak czytam macie trochę czasu żeby potrenować. Trzymajcie się ciepło! Paweł W.