wtorek, 26 lutego 2008

Garsc wiadomosci zza siedmiu morz

Po pierwsze primo, z gory przepraszamy za opoznienie w powstawaniu wpisow i umieszczaniu zdjec. Przez ostatnie pare dni jakos nie skladalo nam sie z wizyta w kawiarence internetowej, a w pokoju o dziwo tym razem nie mamy komputera.

Po drugie primo, ta krotka wiadomosc ma nas wytlumaczyc i pomoc nam podzielic sie informacja o tym, co robimy i gdzie jestesmy. Niniejszym obiecuje takze, ze juz niedlugo znajdziecie szerszy opis tego co sie dzieje, dzialo i dziac bedzie.

A po trzecie primo, ultimo, po raz kolejny dziekujemy za wszelkie komentarze i wiadomosci. Milo jest wiedziec, ze ktos nas jeszcze pamieta i interesuje sie co sie z nami dzieje. A moze po prostu milo jest wiedziec, ze ktos ma tyle samozaparcia zeby przebrnac przez nasze teksty:)

No to do rzeczy. Od czasu Hanoi i zatoki Ha Long zdazylismy zwiedzic juz Hue, slawne ze swojej architektury i polozenia niedaleko bylej strefy zdemilitaryzowanej, bedacej eks granica pomiedzy Wietnamem Poludniowym a Polnocnym (17 rownoleznik). Wszystko widzielismy i obfotografowalismy. Stamtad przejechalismy sobie do Hoi An, gdzie aktualnie przebywamy. Oprocz przemilej, spokojnej atmosfery i czarujacych zabudowan jest tu cos, co jak magnes przyciaga turystow z calego swiata. Nie sa to pagody, pola ryzowe, czy wykwintna kuchnia (mimo, ze wszystko to tutaj rowniez mozna znalezc), ale sa to niezliczone zaklady krawieckie:)) Za garsc dolarow mozna tu sobie uszyc na miare garnitury, koszule, bluzy, spodnie, kurtki, kurteczki i inne szmateczki, a nawet i buty. No i teraz wiecie juz, czemu tak dlugo sie nie odzywamy. Wizyty u krawcow i pobranie miar zabieraja troche czasu. Ale bijemy sie w piersi, a na swoje usprawiedliwienie mozemy dodac, ze tez nie bylibyscie sie w stanie oprzec pokusie.

A teraz garsc odpowiedzi na komentarze.

Mareczku, drogi moj bracie. Widze, ze nie proznujesz i zywo udzielasz sie na forum, zadajac bardzo wnikliwe pytania. Otoz wiec, aby zaspokoic Twoja ciekawosc i poinformowac ogol mowimy co nastepuje:

- w zatoce Ha Long owszem mozna przenocowac i to w bardzo przyzwoitych warunkach na widocznych na zdjeciach lodziach. Kabiny klimatyzowane, full wypas. W pakiecie plywanie kajakami i wplaw. Ominelismy ta atrakcje nie spodziewajac sie takiej ladnej pogody. Przy nastepnej okazji, nie popelnimy tego bledu.

- czemu niespodzianka, ze zaczelismy w Hanoi? Jakbys sie zapoznal z trasa to bys wiedzial:) Zreszta, jesli pogon za komunizmem to powinnismy wlasnie zaczac od Sajgonu, a dokladnie Ho Chi Minh City, bo tak sie to miejsce zowie.

- za kogo nas maja? Ano w Indiach to w wiekszosci przypadkow za Rosjan. Tutaj roznie. W Wietnamie nie spekuluja, ale pytaja sie skad jestesmy. O dziwo nie wiedza, ze tylu ich ziomkow u nas w kraju przebywa.

- sklepy spozywcze tutaj sa, w Hanoi nawet supermarkety. Do kupienia jest wszystko, czego sie zapragnie. Byly nwet wspomniane juz wczesniej herbatki herbapolu. Jak w Indiach krolowaly zakupy typu bazar, tutaj jest dowolnosc. Z niczym nie ma problemu.

- w naszym bagazu nie ma zadnych zupek, makaronow, czy innych swinstw. No moze pare goracych kubkow jeszcze z Polski. Sami nie gotujemy, ale burzujsko stolojemy sie kilka razy dziennie w lokalach. A co:)

- za schabowym owszem troszke mysli uciekaja. No i jeszcze za krakowska sucha i polskim chlebem. Proza zycia:)

No i to by bylo na tyle. Wiecej wiadomosci wkrotce, jak odbiore garnitury od krawca:)

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Tyle czekalismy na Wasz wpis, ze postanowilem sam podrozowac w swiecie wirtualnym. Google Earth to znakomity wynalazek. Zapewne moj chaos w przekazie wynikl z podrozy myszka po monitorze. To wszystko o czym piszecie, widzialem z kosmosu. Kilkanascie zdjec i jakims trafem pare rownolegle emitowanych programow podrozniczych z tego samego obszaru w szerokim pasmie TV zlalo sie w jeden zfiksowany obraz. Zfiksowany, a moze zafiksowany bledny wizual?
Jedno wiem, ze Wasza bajka wciaz trwa w ksiazecym stylu. :)

Wciaz trzymacie ten sam wysoki poziom przekazu.
Moja wscibskosc zostala usatysfakcjonowana.
Choc te dlugie oczekiwania na nastepne wiesci podrazniaja nasza proznosc.

Mysle, ze Was nie sledzimy, raczej staramy sie byc biernymi obserwatorami tak by przed snem - bedac blisko Waszego swiata - obrazy z jakimi macie do czynienia byly choc troche rowne naszej wyobrazni.

Dzieki Waszemu poswieceniu, my nie musimy zatykac uszu od tego typowego dla orientu jazgotu, smrodu ze skuterow i starych pojazdow, ale w tle basniowego smaku kuchni, zapachow kadzidel i "omdlewajacych" pieknoscia historycznej architektury, tej zwiazanej z przyroda i tej zwiazanej z wytworem ludzkich rak. O kolorystyce nie wspominam, bo to rzecz oczywista, ze wszystkim dech zapiera.

Pozdrawiam
MK

Anonimowy pisze...

Witajcie ! Zwiedziłem z Wami Wietnam , dzięki opisom i fotkom jest to przyjemna podróż. Fotografie są bardzo ładne a niektóre doskonałe. Dziękuję i jadę z Wami dalej.
Marek nieznajomy.

Anonimowy pisze...

Drodzy Sasiedzi, musze Was pocieszyc, ze nawet nie zdajecie sobie sprawy ile osob sledzi Wasze przygody! Na poczatku sadzilem, ze rok to lekka przesada ale teraz,kiedy tak szybko mijaja kolejne dni, tygodnie i miesiace, to mysle sobie, ze 12 miesiecy moze byc chwila.
Piszcie, piszcie i jeszcze bardziej rozbudzajcie we wszystkich chec podrozowania, bo to jest totalny kosmos.
Pozdrawiamy Was, a najbardziej Kamilek.
Hmm, tak sie zastanawiam ale nie, raczej nie kupiłes Michał zadnego odzienia wierzchniego kierując się jedynie rozmiarem na metce, prawda???
Karol

Anonimowy pisze...

No nie... tylko nie przepraszajcie za opoznienia w pisaniu - i tak mam wrazenie ze zamiast zwiedzac, siedzicie z przewodnikiem na kolanach i produkujecie wpisy i opisy do bloga ;)

i zgadzam sie z poprzednikami-ze milo sie z Wami podrozuje, zdjecia sa wprost niesamowite...

z tymi garniturami to nie zart?;)


Buziaki!
Ewa i Piotrek

Anonimowy pisze...

Cos wszyscy utknelismy w jednym miejscu?
Czyzby garnitur zostal przerobiony na skarpetki i sesja zdjeciowa sie nie udala?

No, nie!
Nie dajcie sie namawiac do dalszych relacji.
Ile mozna czekac?

Jesli to prawda, ze relacje sa pisane z przewodnika na kolanach, to juz bylaby nastepna.

Wiem, chcecie nas trzymac na dystans, taki sobie maly interpukcyjny przecinek. :)

A proza zycia okaze sie brakiem dostepu do Big Brother-a?

Pozdrawiam
MK

Kasia pisze...

Fajnie Was czytać!!! Szczgólnie w takie pochmurne, śnieżne, lutowe dni, a jeszcze lepiej z pracy ;)
Piszcie zatem duzo i kolorowo!
Ewelinko, spoznione ale szczere zyczenia urodzinkowe od Kaczek (juz trzech ;)))
Kasia i Krzys