piątek, 29 lutego 2008

Wietnamu ciag dalszy

W biezacych komentarzach zauwazylismy pewne spiecia. Jedni uspokajaja, nie pozwalaja przepraszac za brak nowych wpisow, inni z kolei domagaja sie regularnych relacji. To wszystko nie daje mi spac spokojnie po nocach. Chociaz zdjecia staramy sie umieszczac w miare regularnie, bo to latwiej niz napisac cos, co sie nadaje do opublikowania. Jak weny brak to nic sie nie poradzi.

Gwoli sprostowania. Nie pisze z przewodnikiem na kolanie, ale z glowy:)Dlatego to wszystko tyle trwa - patrz kwestnia weny i humoru.
A garnitur nie zostal przerobiony na skarpetki, wrecz przeciwnie magicznie przeistoczyl sie w garnitury dwa i razem z cala masa innych gratow zostal wczoraj wyslany w Wasze strony (paczka wazyla 18,57kg!!!!). Przy okazji, to takiej pomocnej obslugi jaka jest na poczcie w Hoi An, nigdzie, nigdy w zyciu nie widzielismy i pewnie nie spotkamy. Pani byla przemila, wynalazla nam gdzies na zapleczu olbrzumi karton, uzyczyla tasmy klejacej i jeszcze pomagala pakowac. Kto bywa na polskiej poczcie ten wie jakie tam zwyczaje panuja. Chyba trzeba by ekipe Poczty Polskiej wyslac na szkolenie do Wietnamu.

No ale skoro wszystkie garnitury, koszule, stroje i buty zostaly juz skrojone, sklejone, odebrane, zapakowane i wyslane nie mam jak sie bronic przed napisaniem kolejnego rozdzialu. A skoro czesc z wielce szanownej widowni domaga sie opisow bardziej zyciowych, a mniej opisowych, postaramy sie to wszystko jakos polaczyc.

Oto co sie z nami dzialo od wyruszenia z Hanoi.

Po spedzeniu paru milych dni w stolicy, zaliczeniu przepieknej i magicznej scenerii zatoki Ha Long, przemiescilismy sie dzieki uprzejmosci kolei wietnamskich do miejscowosci Hue. Pozwolcie wtracic mi w tym momencie mala dygresje. Mianowicie pociagi w Wietnamie, w porownaniu do indyjskich to istny luksus na kolkach. Ba, w porownaniu do PKP to tez luksus. Korzystalismy z wagonu sypialnego, gdzie w zamykanym (na drzwi, a nie na kotarke jak w Indiach) przedziale rozmieszczono cztery wygodne prycze. Kilka razy dziennie, podloga w wagonie byla zamiatana i przemywana mopem przez dzielnego pracownika kolei, a w toalecie uzupelniali papier! No tego to u nas nie ma. Byle tak dalej.

Hue to dawna stolica Wietnamu i siedziba cesarzy panujacych w tym kraju. Nazwisko ostatniego - Bao Daia pewnie kojarzy sie moim kolegom studentom z dzielna postacia profesora Kukulki. Zreszta Bao Dai to nie ostatnie skojarzenie z MSP w tej relacji.
Samo miasto, polozone niedaleko granicy przez wiele lat rozdzielajacej Wietnam Polnocny id Poludniowego bylo terenem walk i bombardowan. Glownym zabytkiem jest twierdza, zwana rowniez cytadela. Dawna siedziba cesarzy, zbudowana w stylu pekinskiego zakazanego miasta. Niestety budynki dosc mocno ucierpialy w czasie amerykanskiej wojny i z glownej czesci, tej w ktorej rezydowal cesarz niewiele pozostalo. Prowadzone sa oczywiscie prace rekonstrukcyjne, wiec mozna wierzyc, ze kiedys odtworzony zostanie charakter zakazanego miasta. Na razie pozostaje tylko wyobraznia.






Innym ciekawym zabytkiem Hue jest Pagoda Thien Mu z calym kompleksem klasztornym. Polozona troche z boku miasta, nad brzegiem Rzeki Perfumowej (wcale nie pachnie) jest zacisznym i milym miejscem. Pagoda ta stanowila niegdys centrum buddyzmu w Wietnamie. Nietypowym eksponatem - relikwia przechowywanym na terenie swiatyni jest seledynowy samochod marki Austin, ktorym mnich Thich Quang Duc pojechal do Saigonu, gdzie dokonal samospalenia wyrazajac swoj protest przeciwko przesladowaniu buddystow w Wietnamie.



Hue nie rozpieszczalo nas pod wzgledem pogody. Bylo cieplej niz w Hanoi, ale prawie ciagle padalo, co troche nas zniechecalo do lazenia po ulicach. Nie spotkalo nas tam nic szczegolnego, godnego wzmianki. Jedynie hotel w ktorym spalismy zasluguje na swoje piec minut. Otoz nasze lokum wyposazone bylo w telewizor, lodowke, lazienke z wanna i ciepla woda, taras (ze wzgledu na pogode nieistotny), fajne duze lozko i ... komputer z dostepem do internetu!!! A to wszystko za sume 12 USD za noc. Szczerze to az glupio bylo nam spac w takich wygodach. Zeby na calym swiecie byly pokoje o takim standardzie i za taka cene! Mogibysmy czesciej i wiecej pisac na stronie :) Ehh.



No ale wracajac do sedna. Podczas pobytu w Hue skorzystalismy jeszcze z wycieczki do dawnej strefy zdemilitaryzowanej - DMZ - rozciagajacej sie wzdluz granicy na 17 rownolezniku (patrz J. Kukulka "Historia Wspolczesna Stosunkow Miedzynarodowych"). Pas ziemi niczyjej, kiedys zaminowany do granic mozliwosci, dzisiaj jest pasmem zielonych pol ryzowych, ktore zastapily leje po bombach tak po polnocnej jak i poludniowej czesci kraju. W mniejscu dawnych amerykanskich punktow obserwacyjnych, dzisiaj stoja pomniki slawiace dzielnosc zolnierzy Frontu Wyzwolenia Wietnamu Pld, czyli VietCongu. Zwiedzlismy muzeum stojace w miejscu dawnej bazy amerykanskich marines Khe Sanh - tu rozegrala sie jedna z najkrwawszych bitew amerykanskiej wojny wietnamskiej, postawilismy rowniez kroki na szlaku Ho Chi Minha. Najciekawszym punktem wycieczki byly jednak tunele polozone na przygranicznych teranach eks Wietnamu Pln. W okolicy jest ich wiele, ale najbardziej znane sa te w Vinh Moc. Wydrazone w glinie dawaly schronienie przed amerykanskimi bombami calej wiosce przez szereg lat. W przeciwienstwie do tuneli Cu Chi w okolicach Saigonu, te nie zostaly poszerzone dla turystow. Mozna samemu zaglebic sie w ta podziemna trzykilometrowa platanine korytarzy i zobaczyc jak to bylo kiedys. Musze w tym momencie powiedziec, ze nie byly one kopane z mysla o osobnikach mierzacych 189cm wzrostu :)





No a pozniej bylo juz Hoi An, ale to juz temat na kolejna, bardziej rozrywkowa lekture:) Ukaze sie juz wkrotce, bo wlasnie zjawia sie moj autobus do Dalat, pedze wiec.

2 komentarze:

kasia pisze...

Aloha!
Ja Wam pozazdroscilam i za 2 godziny wyruszam do Laponii :) moze tez sobie cos uszyje...z renifera ;)
Pzdr
Siostra

Anonimowy pisze...

Czesc!

Musze wykorzystac ten dzien, nastepna okazja bedzie za cztery lata, aby zrobic komus wpis tego samego dnia. Dzien zwariowany i Wasze bajki o ludziach podziemia wpisuja sie w ten niezwykly sposob.

Czy aby jestescie przekonani, ze za rok te dzisiaj zreczna raczka wietnamska wydziergane cuda, aby z pewnoscia beda pasowac i odpowiadac Waszym wzorcom?

Tak na koniec, pisalem wczesniej, ze opoznienia beda prostym rozwiazaniem. Lozko, prysznic, klawiatura, TV i wokol biegajacy sludzy rozleniwia naszych podroznikow.

O jednym zapomnialem, o deszczu. Ten zapewne przysluzyl sie najbardziej swym monotonnym tuptaniem. Nic tylko spac i nabierac sil do dalszych wrazen.

Pozdrawiam
MK