piątek, 18 stycznia 2008

Delhi, czyli zorganizowany chaos

No i sie zaczelo. Po osmiu godzinach lotu i wczesniejszym koczowaniu na Heathrow dotarlismy do Delhi. Pierwsza wrazenie, jak mawiaja Ci co byli w Indiach, nie jest za korzystne. Droga z lotniska to stycznosc z niesamowitym ruchem ulicznym i nie chodzi o to, ze jezdzi sie tu lewa strona. Wszystko to wyglada jakby nie obowiazywaly zadne reguly, moze poza jedna, wiekszy pojazd ma pierwszenstwo. Klakson oznacza, ze ktos Cie mija lub jest blisko. Wiec w sumie na ulicy slychac tylko klaksony. Krajobraz wyznaczaja wszedobylskie motoriksze - tuk-tuki i ich szaleni kierowcy. Z nimi spotykamy sie najczesciej. Powiesz takiemu, gdzie chcesz jechac, zawiezie Cie zupelnie gdzie indziej, a po drodze bedzie chcial odstawic do "zaprzyjaznionego" sklepu. I tak generalnie jest wszedzie, ktos zauwazy, ze patrzysz na mapke i sie rozgladasz, niby milo wskaze Ci droge, ale kolejna osoba piec metrow dalej pokieruje Cie w przeciwna strone. Podstawowa zasada to wszystko wiedziec, isc pewnie przed siebie i zachowywac sie jak u siebie w domu, a jak nie to udawac jakby tak bylo. Nie bede tu juz wspominal o dotarciu do wlasciwej informacji turystycznej, czy kupnie biletow na pociag. Kazdy na ulicy zna ta wlasciwa agencje - "rzadowa", "z przewodnika", ale w kazdym przypadku jest to inne miejsce:) Na dworzec kolejowy "mozna wejsc niby "tylko z biletem", "te kasy sa tylko dla hindusow", "biuro jest zamkniete", ta wirtualna rzeczywistosc otacza tu kazdego przybysza. Powoli sie do tej gry przyzwyczajamy i nawet zaczynamy lubic. Jest uciazliwie, ale ciekawie. Wszystko ma swoj urok.
Mieszkamy w New Delhi, kolo dworca w dzielnicy Paharganj. Ulica Main Bazaar, tak jak nawzwa wskazuje to jedno wielkie targowisko z krowami walesajacymi sie na srodku ulicy, pedzacymi na zlamanie karku motocyklistami, rikszami i tlumem handlarzy. Czyli fajnie.
Chetnie wrzucilibysmy pare zdjec, ale niestety w naszym hosteliku, gdzie korzystamy z internetu nie damy rady. Za slaby sprzet. Ale jest tu wiele wdziecznych obiektow do fotografowania.
Postaramy sie uzupelnic te braki jak najszybciej. Z dzisiejszych atrakcji zaliczylismy Czerwony Fort, miejsce kremacji Mahatmy Gandhiego, Humayun's Tomb - taki delhijski Taj Mahal, starszy, ale mniej okazaly. Mimo to robi wrazenie. Jutro ciag dalszy zwiedzania miasta, w tym Jamma Masjid, najwiekszy meczet w Indiach. Widzielismy go juz dzisiaj, ale z odleglosci. Jutro zamierzamy blizej go poznac, a takze reszte Old Delhi i zakamarki Chadni Chowk. Oprocz tego glowne atrakcje New Delhi, tez mamy w rozpisce na jutro. Za to pojutrze o 6.10 rano opuszczamy stolice i jedziemy do Jaipuru, Rozowego Miasta. I pewnie stamtad znowu sie odezwiemy. Na razie wrastamy w okolice, i juz niedlugo bedziemy sie czuc jak u siebie. Ale to jeszcze za jakis czas.
Mamy nadzieje, ze ten wpis rozwieje wszelkie watpiwosci i udowodni niedowiarkom, ze zyjemy i mamy sie dobrze. Wracac nie zamierzamy :)
Pozdrawiamy wszystkich!

2 komentarze:

Jerzy pisze...

Nie zobaczę zdjęć, nie uwierzę ;) A serio to cieszę się że już ruszyliście i mam nadzieję, że często będę mógł poczytać (i pooglądać) co ciekawego porabiacie!

Powodzenia!

Machala pisze...

Pieknie, pieknie, pieknie!

Usycham :/
Zazdroszcze i chce tam teeeeeeeeez!

Chloncie tez za mnie, blagam!

Sciskam :*