sobota, 26 stycznia 2008

Khajuraho - miasto kamasutry



Tak, Khajuraho to zupelnie inna bajka. Calkowicie niepodobne do miejsc, ktore juz odwiedzilismy. A dlaczego? Po pierwsze jest to male miasteczko, wszedzie mozna dojsc na piechote, nie docieraja tu pociagi, tylko same autobusy. Samochodow jest malo, tak samo tuk-tukow. Jako platny srodek transportu sluza tu rowerowe riksze, ale nie maja za wielkiego popytu, bo wszedzie idzie sie na wlasnych nogach. Jest tu czysciej, ciszej i jakos tak cieplej. Oczywiscie nie mozna przejsc kroku, zeby nie byc przymuszanym do odwiedzenia czyjegos sklepu, nawet tylko zeby poogldac - "only looking no problem".

Ale to miejsce jest oaza spokoju w porownaniu do Delhi, Agry czy Jaipuru. Tutaj da sie oddychac. Jesli nie wierzycie, ze nam sie tu tak spodobalo, to powiemy, ze mielismy stad wyjechac po jednym noclegu. Przyjechalismy tu w czwartek wieczorem, a na piatek mielismy juz wykupiony nocny pociag do Varanasi. Ale jak zobaczylismy to miasteczko w swietle dnia, te wszystkie swiatynie i odczulismy ten spokoj i cisze, zdecydowalismy sie zostac tu na kolejne dwie noce. I pomimo tego, ze plecaki byly juz spakowane, a pokoj opuszczony, wciaz jestesmy tutaj. Na spokojnie zwiedzamy sobie wszystkie 25 swiatyn, bez pospiechu przechadzamy sie po uliczkach miasteczka, od czasu do czasu na odczepnego zagladajac do sklepikow i usilnie tlumaczac lokalnym handlarzom, ze o wiele bardziej zacheciloby nas to, jakby nas nieustannie nie nagabywali.



A teraz pare slow na temat tego, z czego to miasteczko jest znane szeroko w swiecie. Miejscowe hinduskie kompleksy swiatynne datowane sa na poczatki XI w. Wyrozniaja je unikalne i niespotykane w innym miejscu na swiecie plaskorzezby. Wszystkie swiatynie pokryte sa drobiazgowymi arcydzielami przedstawiajacymi sceny z zycia. Wiekszosc figur to wyidealizowane postaci kobiece z nienaturalnie duzymi piersiami. Zastanawiamy sie jak w tamtych czasach mozna bylo sobie tak powiekszyc piersi, silikon to chyba jednak nie jest wynalazek naszych czasow. Te figury sa obecne praktycznie na kazdej z 25 swiatyn znajdujacych sie w Khajuraho. Ale nie na wszystkich znajduja sie te rzezby, ktore sciagaju tu autobusy pelne turystow z calego swiata spragnionych widoku antycznej pikanterii. Bo Khajuraho slynie z wyrzezbionych scen z Kamasutry. Najwiecej z nich znajdziemy na scianach swiatyni Lakshmana w zachodnim kompleksie swiatynnym. Sa tam sceny, ktorych nie powstydzilby sie niejeden film dla doroslych, wliczajac w to akrobatyczne trojkaty, czy czworokaty. Jest nawet scenka pokazujaca, ze i kon moze byc najlepszym przyjacielem prawdziwego mezczyzny :)
Scen milosnych jest zatrzesienie i nieprzerwanie wywoluja one usmiechy na twarzach kazdej zwiedzajacej osoby, bo dbalosc o szczegoly od razy rzuca sie w oczy (nie wspominajac jeszcze raz o piersiach).










Dzisiaj jest 26 stycznia, wiec w Indiach obchodzony jest Dzien Niepodleglosci. Wszystkie urzedy i panstwowe przybytki sa wiec zamkniete. Rano przez Khajuraho przeszla (kilka razy dookola) parada kolorowo ubranych dzieci i ciagnietych przez traktory kolorowych platform. Zapomniawszy o tym wszystkich poszlismy zwiedzic lokalne muzeum sztuki plemiennej. Pan pilnujacy dobytku uprzejmie poinformowal nas, ze dzisiaj niestety jest ono zamkniete. Po paru minutach jednak, gdy stalismy niedaleko wertujac strony przewodnika, podszedl i powiedzial, ze ok, jednak otwarte. Specjalnie dla nas pozapalal swiatla, otworzyl wszystkie drzwi i jeszcze troche nas pooprowadzal, pokazujac rozne ciekawostki. Mimo slabej angielszyzny staral sie jak mogl. Wyjasnil, ze tlo pieknego kolorowego dziela sztuki zostalo zrobione z .... krowiego placka :) Byl chyba pierwszym Hindusem, ktory bezinteresownie cos dla nas zrobil. Podziekowalismy mu za to oczywiscie malym napiwkiem:)

I tak sobie spacerujemy po tym spokojnym miasteczku, oczekujac na jutrzejszy dzien, gdy ruszymy w dalsza droge do Varanasi, swietego miasta Hindusow (podobno jednego z najbrudniejszych w Indiach). A droga znowu czeka nas nielatwa. Najpierw o 16:00 autobus do Mahoby, a stamtad o 24:07 nocny pociag do celu.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Czytam wasze relacje z zapartym tchem:) Zazzdroszczeeee! Pozdrawiam gorrrraco ! kinga ( w Londynie-tez-jakby-ciagle-w-podrozy:)

Anonimowy pisze...

My również czytamy relacje z zapartym tchem...
Brak słow by opisac piękno taj mahal!!
Za rok sie chyba wymienimy .. pozwolimy wam pomieszkać w waszym mieszkanku a my pojedziemy sobie w świat :P :) ;)

Anonimowy pisze...

Wrocilam wlasnie z kontroli w Poznaniu, sprawdzam co nowego na Waszym blogu - a tu taka niespodzianka - tyle wiesci i fotek!
Zdjecia sa przepiekne! Wszystkie wiesci czytam z zapartym tchem :)
Buziaki!
Ewa i Piotrek

Anonimowy pisze...

Witajcie mili podróżnicy! Przypadkowo trafiłem na Waszego bloga i jestem z Wami w podróży wirtualnie. Dziękuję za piękne opisy i fotki, tylko jak dla mnie to wszystkiego za mało, proszę o więcej fotek i bardziej szczegółowych opisów , bo są doskonałe. Teraz troszkę na wesoło, czy nie jesteście wyczerpani po zwiedzaniu tylu świątyń a zwłaszcza kamasutry. Ja nigdy nie będę w realu podróżnikiem i jeżeli można mieć do Was prośbę , to piszcie w blogu następny etap , to będę razem z Wami w podróży i zapoznam się z okolicą gdzie będziecie. Dziękuję Wam i życzę szczęścia i odwagi w dalszej drodze . Przyjaciel Waszej podróży M.

helena pisze...

Hello Sąsiedzi!!!
Wszyscy troje uczestniczymy w Waszej podróży. Kamilek waląc w klawiaturę i uniemożliwiając nam oglądanie zdjęć. Może zaczniecie pisać przewodniki, fajnie się czyta Wasze opowieści. U nas też ładnie, zaświeciło słońce... dwa razy w tym tygodniu. Pozdrawiamy Was serdecznie :)
PS> Michał dlaczego te piękne