poniedziałek, 21 stycznia 2008

Jaipur - przykurzone rozowe miasto

Z tytulu jasno wynika, ze zmienilismy nasza lokacje. Od wczoraj przebywalismy w Jaipurze, stolicy Radjastanu. Droge z Delhi do Jaipuru pokonalismy dzieki uprzejmosci Indian Railways i trzeba przyznac, ze tutejsza kolej, a przynajmniej ten pociag, ktorym jechalismy jest na przyzwoitym poziomie. Daleko im do chaosu i brudu dworca kolejowego. W czasie tej konkretnej podrozy trwajacej 4,5 godziny dostalismy nawet dwa posilki, a w toalecie byl... papier toaletowy. Czystosc byla tam podobna do naszych swoiskich PKP.

Ale wracajac do sedna sprawy. Jaipur. Miasto o wiele mniejsze od Delhi, liczy troche ponad 2 miliony mieszkancow, ale chaos jest tu porownywalny. Co wiecej wszyscy dookola Cie zaczepiaja, lapia za rece i czegos chca. No ale do tego rowniez sie juz prawie przyzwyczilismy. Wczoraj trafilo nam sie w miescie muzulmanskie swieto. Ulice byly pelne ludzi, jakby cale miasto na nie wyleglo. Praktycznie nie dalo sie poruszac. Zamiast riksz trabili ludzie, walili w bebny i co tylko sobie jeszcze mozna wymyslec.Dla Ewelinki bylo to traumatyczne przezycie, ale dala rade. Przed calym tym zgielkiem schronilismy sie na chwile w terenach palacu maharadzy. Tam jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki, calego tego harmidru nie bylo slychac. Cisza, spokoj i piekne budynki. Ogolnie Jaipur wydaje sie byc ladniejszy od Delhi, a przynajmniej byl taki na pewno w przeszlosci. Teraz jego rozowe zabudowania sa mocno nadwatlone, a kolor wcale nie przypomina rozu. Hawa Mahal - Palac Wiatrow - najslynniejszy zabytek miasta zostal swiezo odmalowany, ale szczerze powiedziawszy, na starych zdjeciach wyglada bardziej autentycznie. Samo miasto jesli chodzi o brud, chalas i cala "indyjskosc" nie ustepuje stolicy. Chociaz sa tu i ladne miejsca, jak chociazby wspomniany juz palac maharadzy, czy tez fort Amber polozony na okalajacych miasto wzgorzach. Jest naprawde imponujacy. Centrum miasta - stare miasto - to jeden wielki bazar, a najslawniejsze produkty to wyroby ze srebra i chyba buty ze skory wielblada.

Mamy za to mile bardzo lokum. Mieszkamy w guesthousie, zarzadzanym przez hinduska rodzine, ktora mieszka na samej gorze. Domowe jedzenie jest bardzo smaczne i jak zwykle ostre. Niestety w nocy temperatura spadla tu do 3 stopni, co zostalo odnotowane nawet przez lokalna prase. Bylo zimno. W dzien slonce ostro przygrzewa i robi sie kolo 20 stopni, wiec calkiem przyjemnie.

Jutro rano ruszamy do Agry ku jednemu z cudow swiata - Taj Mahal.

PS ze zdjeciami caly czas problem. Komputery, z ktorych korzystamy nie pozwalaja nam zgrac ich na dysk ani zamiescic na blogu. Cierpliwosci wiec :)

2 komentarze:

Jerzy pisze...

U nas z kolei temperatura wzrosła chyba do 3 stopni, więc nie marudźcie :P Ładnie się Wam podróż rozkręca, miło się czyta.

Unknown pisze...

A w Polsce piękne słońce:)Jesteście pewni, że to Jaipur a nie Suwałki?:)